Ostatnie miesiące wielu określa jako szalone, to już niestety stało się niejako tradycją. Jak Pan widzi dziś kondycję branży piekarniczej i cukierniczej?
Mamy duże grono klientów, którzy nie spuścili z tonu i cały czas się rozwijali, poszerzali swoją ofertę, i oni mają się dobrze. Z doświadczenia i obserwacji wiem, że jeżeli jakość jest bardzo dobra, to właśnie jakością się wygrywa. Może być wtedy zachwianie na rynku, może nawet spaść sprzedaż, ale to będzie odczuwalne krótko. To normalne, że klient na chwilę odejdzie spróbować tańszych produktów, ale do dobrego produktu wróci.
Widzi Pan jakąś nową powtarzalność przy decyzjach pana Kowalskiego? Da się odnotować jakieś zmiany przyzwyczajeń klientów?
Podwyżki opłat za gaz, prąd, inflacja, to nieuchronnie wpływa na koszt wyprodukowania naszego chleba powszedniego. Czyli zauważa Pan u producentów walkę serca z rozumem w związku ze wzrastającymi cenami?
Zgadza się, producenci dwoją się i troją, by zaoferować dziś produkt w akceptowalnej dla klienta cenie. Z drugiej strony klient woli wrócić częściej, ale mieć produkt świeży, niż kupować dużo naraz. To jest coś, co się zmienia, np. w piekarniach mamy do dyspozycji szeroki asortyment, ale mniejsze wagowo produkty. Co ciekawe chleb coraz częściej sprzedawany jest na kromki i to zaczyna być normalne. Dzięki temu cena za kilogram staje się mniej widoczna i tak nie odstrasza. Ten kierunek w sprzedaży cenią zarówno młodzi ludzie, jak i emeryci.
Czy w obecnych, dość niepewnych, czasach, widzi Pan wciąż możliwości rozwoju dla nowych piekarni? Czy to dobry czas, jest jeszcze potencjał na rynku?
Na pewno zauważamy, że rozbudowują się już istniejące piekarnie, ale to ci poważni gracze, którzy wciąż się rozwijają, żeby zwiększyć swoje moce produkcyjne. W dużych miastach, jeżeli ktoś zaproponuje naprawdę produkt wysokiej jakości, to tak, myślę, że może startować z biznesem, ale bezwzględnie mowa tu o zakwasach, jakościowej mące, o produkcie dla wymagających, świadomych klientów. Obsługujemy takich klientów z malusieńkich piekarni z Warszawy czy Krakowa, gdzie jedna drożdżówka kosztuje 12 zł i jest na to popyt.