Panie Robercie, jak ocenia Pan sytuację w branży, zauważa Pan ostatnio jakieś nowe tendencje, zaskakujące nowości?
Czyli jest Pan spokojny o przyszłość branży i stabilność biznesu?
Tak, zdecydowanie, wiedza zdobyta przez ostatnie 30 lat podpowiada mi, że przez najbliższe 10-20 lat branża będzie stabilna. Choć mamy dziś do czynienia z paradoksem, bo mimo podwyżek cen pieczywa, jego sprzedaż rośnie. Ma na to także wpływ jakość wyrobu, świadomość klienta, ale i zwyczaje i emocje. W końcu to nasz „chleb powszedni”.
Stare, dobre kanapki zawsze w cenie, zwłaszcza z dobrego chleba. A co słychać w Magorexie? Czy pojawiły się nowe produkty, którymi firma zaskoczy swoich klientów?
Czyli nie będzie tylko odcinania kuponów od poprzednich dokonań i działań asekuracyjnych. Jakie to uczucie być jednym z liderów w Europie?
30 lat temu zaczynałem od jednego pracownika, a nawet outsourcingu. Nigdy, przenigdy się nie spodziewałem, że dojdziemy do takiego poziomu. Ale proszę pamiętać, że to nie tylko moja zasługa. To wszystko by się nie udało gdyby nie oddani ludzie, którzy z nami pracują.
Zdarza się panu pomyśleć, że może już wystarczy? Przez te 3 dekady nastąpił w Magorexie ogromny skok rozwojowy, nie kusi Pana, by osiąść na chwilę na laurach, bo jest przecież wystarczająco dobrze?
Zupełnie o tym nie myślę. Codziennie robimy swoje, najlepiej jak potrafimy i tylko na tym się koncentrujemy. Jak nie będziemy inwestować, to nie będziemy się rozwijać. Dlatego inwestycje przychodzą naturalnie, bo chcemy robić to, co robimy najlepiej i najmądrzej, jak to tylko możliwe. A żeby był rozwój musi być inwestycja, po prostu. Jesteśmy niezmiennie w ciągłym kontakcie ze stałymi klientami, ale jesteśmy też gotowi, by zaprezentować się nowym kontrahentom. Zwłaszcza po tym popandemicznym czasie chcemy dać jasny sygnał – jesteśmy, istniejemy i mamy się dobrze.