Skip to content

13 maja 202020 lat na rynku – historia Magorex

Choć Magorex funkcjonuje na rynku już 20 lat, historia jego powstania sięga wczesnych lat 90. O początkach firmy, jej rozwoju i planach na przyszłość opowiada Robert Górka, założyciel Magorex.

Zacznijmy od początku. Jak powstał pomysł na założenie firmy Magorex? Kto był pierwszym klientem?

Wszystko zaczęło się w 1992 r. Byłem akurat na urlopie między rejsami (z wykształcenia jestem nawigatorem morskim). Znajomy zapoznał mnie z panem Porterem Grabertem, Niemcem, który szukał producenta, który wykonałby dla niego jeden konkretny model tacy. Razem z moim ówczesnym wspólnikiem postanowiliśmy podjąć się tego zadania i tak rozpoczęła się nasza współpraca. Pan Grabert obiecywał ogromne zamówienia, około 300 tysięcy sztuk rocznie. Można sobie łatwo przeliczyć, jakie to były ilości w tamtych czasach. To był początek transformacji w Polsce, gdy kapitalizm dopiero raczkował, dlatego bardzo zapaliliśmy się do tego przedsięwzięcia. Jednak zamówił tylko 6 tysięcy… (śmiech).

I tak rozpoczęła się moja przygoda z metalem, czyli w tym przypadku z aluminium. Na początku nie miałem bladego pojęcia o jego obróbce. Ale przez lata wszystkiego się nauczyłem.

To był także powód, dla którego zdecydowałem się zrezygnować z pływania. Byłem już 30-kilkuletnim mężczyzną z rodziną i dziećmi. Chciałem móc z nimi pobyć. Okazało się, że na lądzie można zarobić podobne pieniądze jak na morzu, więc podjąłem decyzję o rozpoczęciu tej działalności.

Ten pierwszy klient jest z Magorex do dziś. A kiedy pojawili się nowi?

Zaczęliśmy sprzedawać tace, których wykonanie zlecaliśmy innej firmie. My je tylko pakowaliśmy. Dla pierwszego klienta pracowaliśmy przez około dwa lata. Wtedy też zaczął pytać nas o inne modele. I tak kupiliśmy pierwszą maszynę, zatrudniliśmy pierwszego pracownika. Rozpoczęliśmy produkcję tac. Na początku nie wiedzieliśmy nawet, jakie jest ich przeznaczenie. Dopiero z czasem okazało się, że służą w piekarnictwie i cukiernictwie akurat do ekspozycji. Ale w tych branżach potrzebne są przecież także inne blachy do pieczenia, foremki. Zaczęliśmy dostawać zapytania również z Niemiec. Zaczęliśmy też lokalnie zaopatrywać polskie piekarnie i cukierni w takie wyroby i tak to się zaczęło…

Przez ponad 20 lat działalności na pewno pojawiły się jakieś kamienie milowe, które zmieniły lub nadały nowy kierunek rozwoju firmy. Które wydarzenia szczególnie zapisały się w historii Magorex?

Na pewno pierwszym kamieniem milowym był zakup nieruchomości, która jest naszą siedzibą do dziś. 7 stycznia 2000 r. podpisaliśmy akt notarialny i umowę zakupu. Opuściliśmy zajmowane do tej pory 200 m2 wynajmowanej powierzchni i dopiero w tym miejscu dostaliśmy wiatru w żagle. Tutaj mieliśmy przestrzeń do rozwoju, wstawiliśmy kolejne maszyny.

Drugim kamieniem milowym była inwestycja w 2006 r., czyli zakup maszyny do perforowania blach. To niełatwa technologia, ale wymagana w piekarnictwie. Dzięki tej transakcji mogliśmy poszerzyć nasz ofertę i sprzedaż.

Kolejnym kamieniem była budowa nowej hali, bo już zaczynało nam brakować miejsca. Następnym, ale nie ostatnim, była zmiana kierunku produkcji firmy. Przeszliśmy z rzemiosła do przemysłu, a to dwa różne światy. Do 2013 r. produkowaliśmy tylko dla piekarni rzemieślniczych lub dużych manualnych. Potem rozpoczęliśmy działania w kierunku wejścia do piekarni przemysłowych.

Z perspektywy czasu i pana jako właściciela – gdzie tkwi sukces rozwoju Magorexu?

Rozwój firmy jest związany z naszą pracą i klientami. Gdyby nie było pana Portera Graberta, który nie przyszedłby z tamtą tacą… To jeden z naszych największych klientów, który jest z nami do dzisiaj. Możemy nazywać go naszym partnerem, ponieważ sprzedaje ogromne ilości naszych towarów. Można powiedzieć, że to dzięki niemu też się rozwijamy. Ale ten rozwój jest możliwy tylko dzięki naszej pracy, odwadze podjęcia ryzyka, zakupu, wzięcia kredytu i zainwestowania w nowe technologie.

Początkowo Magorex zlecał wykonanie tac zewnętrznemu wykonawcy. Co sprawiło, że postanowił pan rozpocząć produkcję na własną rękę?

 

Rozpoczęliśmy produkcję, gdy dotarło do nas, że piekarnictwo rzemieślnicze także potrzebuje wyrobów z blach aluminiowych i ze stali nierdzewnej. Zaczęliśmy obserwować konkurencję, która w Polsce była i jest obecna do dzisiaj. Te firmy były podobnej wielkości jak nasza, czyli zatrudniały kilku, kilkunastu, może kilkudziesięciu pracowników. Wszyscy szliśmy razem w jednym szeregu.

Liczba zaopatrywanych lokalnie klientów rosła, ale patrzyliśmy także na konkurentów za granicą. A właściwie nie na konkurentów, a niedoścignione zachodnie wzorce, jak się okazało. To były przedsiębiorstwa ze świetnymi parkami maszynowymi oraz technologiami, o których my mogliśmy tylko pomarzyć. Oglądaliśmy ich wyroby na polskich i zagranicznych targach piekarniczych i cukierniczych. To były dla mnie wzory, które goniliśmy.

Myśleliśmy, że nigdy nie uda nam się być na ich poziomie, że zawsze będą przed nami. Ale w pewnym momencie okazało się, że inwestując w nowe maszyny i technologie staliśmy się największą tego typu firmą w Polsce. Ci, którzy zaczynali w tym samym czasie, też są obecni na rynku, ale nie rozwinęli się tak jak Magorex. Natomiast można powiedzieć, że firmy zachodnie są z nami porównywalne pod kątem zaawansowania technologicznego.

W którym kierunku dzisiaj podąża Magorex?

Cały czas się rozwijamy w dwóch kierunkach. Produkujemy dla piekarni rzemieślniczych, które ciągle istnieją w Polsce. Mimo że dużo z nich upada, bo nie wytrzymuje konkurencji dużych zakładów przemysłowych czy zagranicznych dostawców. Zaopatrujemy także piekarnie przemysłowe. To bardzo trudny, odpowiedzialny i ryzykowany temat, który wymaga wysokiej dokładności produkcji i niezwykle skrupulatnej kontroli jakości. Ale tak zdecydowaliśmy i wiemy, że to jest nasza przyszłość. Nie rezygnujemy z rzemiosła i podążamy w kierunku piekarnictwa przemysłowego. Taki jest plan.

Park maszynowy to serce Magorexu. Czy firma inwestuje w nowy sprzęt?

Chyba już nie ma maszyn, które były z nami przez te wszystkie lata. Są na pewno stare niemieckie modele, niektóre nawet w moim wieku (śmiech), ale są nie do zdarcia, wciąż pracują. Naszym planem jest robotyzacja. W firmie jest instalowanych coraz więcej robotów, które zastąpią pracę ludzką, ale też pozwolą nam wykonywać rzeczy, których pracownik nie jest w stanie sam zrobić. Jest wiele produktów, których człowiek nie utrzyma w rękach i musi to po prostu zrobić robot.

Czy przez te wszystkie lata pracy dla branży nie pojawiła się ochota, by otworzyć własną piekarnię lub cukiernię pod szyldem Magorex?

Oczywiście, chodziło po głowie otwarcie testowej piekarni czy cukierni, w której moglibyśmy sprawdzać nasze produkty. Czasami miałem pomysły, jak można byłoby udoskonalić jakiś wyrób, a nie zawsze zaprzyjaźnione piekarnie chciały zgodzić się na udział w takim teście. Wydawało mi się, że gdybym miał takie własne miejsce, łatwiej byłoby to wykonać. Jednak te zapędy, które miałem jeszcze kilkanaście lat temu, szybko minęły i skupiliśmy się tylko na metalu. Na tym znamy się najlepiej.

Co jest, według pana, największą siłą Magorexu?

Na pewno realizacja zamówień produktów niestandardowych. Mamy katalog, w którym jest kilka tysięcy produktów, ale klienci bardzo często potrzebują produktów o specjalnych parametrach: wymiary, materiał, wykonanie. I uważam, że naszą siłą jest to, że potrafimy je zrobić. Nie ma dla nas żadnego problemu, czy to będzie jedna, czy 10 tysięcy sztuk rocznie.

Brak inwestycji jest krokiem w tył. Firmy, nawet piekarnie, które nie inwestowały i pracowały na wyposażeniu sprzed kilkudziesięciu lat, już zniknęły. Tylko te, które postanowiły wejść w nowe technologie i wyroby, wciąż się rozwijają.

Jakie umiejętności są niezbędne w prowadzeniu tak dużej firmy?

Zdolność organizacyjna. Uważam, że jestem dobrym organizatorem i tego też wymagała ode mnie praca oficera nawigatora na morzu, która polegała na zawiadywaniu jakąś grupą ludzi, a na człowieku też ciążyła pewna odpowiedzialność. Firma to też organizm, jak statek. Wszystkie elementy są ze sobą w pewien sposób zazębione, połączone i to musi funkcjonować. To doświadczenie jest kluczowe.

Kilka tysięcy produktów standardowych, indywidualne zamówienia – asortyment Magorex jest przeogromny. Czy jest jakiś produkt, do którego czuje pan największy sentyment?

Na pewno czuję sentyment do pierwszego modelu tacy będący ciągle jest w naszej ofercie. To jest niesamowite, że produkujemy i sprzedajemy jej ponad sto tysięcy sztuk. Drugim produktem jest foremka produkowana przez nas od kilku lat, która pozwala piekarniom na pieczenie chleba lepszej jakości pod względem kształtu i wykonania.

Jak ocenia pan rynek piekarniczo-cukierniczy w Polsce?

W Polsce jest tak, że wiele piekarni prowadzi również cukiernie. Jest też sporo cukierni skoncentrowanych wyłącznie na słodkich wyrobach. Jako klienci zazwyczaj tego nie widzimy, bo gdy wchodzimy do sklepu, to widzimy i chleb, i słodycze. Ale często są to produkty dwóch różnych firm. Choć unikam słodkiego i wolę jeść chleb, podziwiam cukierników za ich kunszt.