Pan Waldemar nie przebywa często w naszym biurze w Żarach. Ostatnio spotkaliśmy się z nim jednak na targach Expo Sweet w Warszawie. Skorzystaliśmy z tej okazji, by zadać mu kilka pytań i przybliżyć jego historię.
Od kiedy jest pan związany z branżą? Czy zawsze był to Magorex? Jaka jest pana historia?
Z branżą jestem związany od 2005 roku. Nie zawsze to był Magorex, bo pracowałem w kilku firmach. Były one jednak związane z branżą, dostarczały urządzenia do produkcji piekarniczej i cukierniczej. W Magorex pracuję natomiast od 6 lat.
Co pana przekonało do działania z lubuską firmą, tak odległą od pana miejsca zamieszkania?
Argumentów było kilka. Główny był taki, że mimo iż z Magorexem nie pracowałem, w jakiś sposób byłem związany z nim poprzez pewne biznesy, które wspólnie robiliśmy. Ja, pracując w innych firmach, kupowałem blachy i wózki dla klientów właśnie poprzez Magorex. Nawiązałem wtedy znajomość z właścicielem, Robertem Górką.
Inny argument to fakt, że Magorex jest producentem, a nie firmą handlową. Do tej pory pracowałem w czysto handlowych przedsiębiorstwach, sprzedawałem produkt, który był z reguły zachodni. Natomiast Magorex to producent, firma bardzo stabilna, mocna na rynku, bo nie ukrywajmy, w Polsce jest to największa firma i jeden z największych graczy w Europie. I to zdecydowało o tym, że wybrałem właśnie ją.
Początki były trudne czy po tylu latach w branży była to tylko zmiana wizytówki?
W Magorexie bardziej zmiana wizytówki, bo z branżą byłem już mocno związany zaczynając tu pracę. Znałem rynek, bo obracałem się wśród piekarzy. Sprzedawałem maszyny i akcesoria, więc to nie było trudne. Natomiast jeśli chodzi o moje początki, to łatwo nie było.
Magorex ma bardzo szeroki wachlarz produktów. Jak można się w tym szybko połapać i poznać?
W moim przypadku akurat nie było to problemem. Jeżeli się tyle przebywa w zakładach, obserwuje się produkcję i się ją zna, łatwo się z nią identyfikować i z tym, czego klient potrzebuje. Zwłaszcza, że pierwsza firma, w której pracowałem, może nie wysokich lotów, ale dostarczyła mi znakomitą szkołę życia i naukę od podstaw.
Sześć lat pracy to sporo. Jak na przestrzeni tego czasu ocenia pan rozwój Magorex? W którą stronę idziecie obecnie?
Magorex ja pamiętam jeszcze z czasów, gdzie nie było nowej hali, firma była wtedy spółką, więc to jest lat naście zanim ja zacząłem tu pracować. Od tego czasu firma rozwinęła się potężnie. Począwszy od hali, przez kolejne inwestycje, po wprowadzanie nowego asortymentu produktów. Jest to odpowiedź na zapotrzebowanie klientów.
Polscy klienci są zresztą często zaskoczeni, że my mamy niektóre produkty. Klienci z Zachodu, którzy mają tu zakłady, też bywają zaskoczeni tym, że produkty zostały zrobione w Polsce. Mamy takie przykłady, że ktoś zamawia coś na Zachodzie, te produkty do nich przyjeżdżają, a później ja odwiedzam zakład i mówię, że są nasze. Więc teraz zamawiają już tutaj, omijają pośredników.
Myślę, że Magorex stara się odpowiadać, a czasami nawet wybiega w przód z zapotrzebowaniami klienta. Sami zaczynamy też proponować rozwiązania. To głównie ma miejsce w sytuacji, kiedy tworzymy produkty dla dużych piekarni przemysłowych. Opracowujemy pewne nowinki technologiczne, a następnie przenosimy je na tych mniejszych klientów.
To teraz trochę z innej beczki. Jak odreagowuje pan godziny pracy? Czym się pan interesuje, jakie ma hobby?
Ja przez ponad 20 lat byłem wojskowym, do 2004 roku. Jak poszedłem na emeryturę, zmieniłem zupełnie branżę. A ponieważ lubię mieć kontakt z ludźmi, być w ruchu, nie pasuje mi biurko – naprawdę bardzo lubię tę pracę.
Natomiast co po pracy? Z armią nie jestem już związany, ale spędzam czas na strzelnicy. Zimą jeżdżę na nartach, ruszam się. Dużo czasu pochłania też opieka nad wnuczkami.
Prowadzisz małą lub dużą piekarnię na terenie województwa lubelskiego, łódzkiego, małopolskiego, mazowieckiego, podlaskiego, podkarpackiego, świętokrzyskiego, warmińsko-mazurskiego? Skontaktuj się z naszym przedstawicielem:
Waldemar Miernicki